Hejka! :)
Witam Was wakacyjnie! Wczoraj wróciłam z tygodniowego pobytu z Kostuniem i moimi rodzicami na działeczce - było suuuper :) Szkoda tylko, że tak krótko... Tydzień minął szybciej niż się spodziewałam, pogoda była wymarzona, a Kostek zachwycony - w końcu miał odpowiednio dużą publiczność, nie tylko ciągle mama i mama :) Ja dobrze pójdzie, to przyszły tydzień też spędzę z małym na działce, tym razem u teściów. Oby tylko pogoda dopisała!
Dzisiaj chciałam pokazać Wam coś, z czego dumna jestem bardzo, chociaż błędów i niedociągnięć popełniłam wiele... Oto moja pierwsza samodzielnie wykonana zabawka - królik, którego uszyłam synkowi jako prezent na pierwsze urodziny, które odbyły się w sobotę tydzień temu. Starałam się bardzo, wszyłam w niego wieeeelką dawkę mojej matczynej miłości i mam nadzieję, że będzie długo towarzyszył Kostkowi. Oto i on :)
I jeszcze parę ujęć w naszej tarasowej zieleni...
Królik został uszyty według
tego kursu, trochę też podpierałam się
tym kursem. Cudowania i kombinowania było co niemiara, zwłaszcza z ubraniem - najpierw okazało się, że wykrój na spodnie jest za wielki (chyba go źle wydrukowałam), potem spodnie w nogawkach były dobre, a w pasie za szerokie, więc zwężałam. Potem postanowiłam przerobić szablon na ogrodniczki, a dopiero kiedy już przyszyłam tę część na piersi zorientowałam się, że deseń jest przekrzywiony - i prucie i szycie od nowa... No ale udało się, głównie dzięki mojemu mężowi, który w szczwany sposób poprzewracał na prawą stronę szelki ogrodniczek (muszę o tym wspomnieć, bo stoi nade mną i pilnuje :P). Ubranko jest zdejmowane, więc królika można przebierać, tylko na razie nie ma w co :D Ale pomyślimy o tym pewnie jeszcze...
Pozdrawiam Was cieplutko w ten późny lipcowy wieczór - u mnie Anna Maria Jopek w głośnikach i czarna herbata w kubku. Jest cudnie :)